Tłumaczenie hasła "ostrze noża" na angielski knife blade, knife edge to najczęstsze tłumaczenia "ostrze noża" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Widzisz, Mary, ostrze noża tnie z obu stron. ↔ See, Mary, a knife blade cuts both ways. Tłumaczenie słowa 'postać' i wiele innych tłumaczeń na rosyjski - darmowy słownik polsko-rosyjski. postawić sprawę na ostrzu noża; postawny; postawy; Tłumaczenia w kontekście hasła "Stąpamy po ostrzu noża" z polskiego na angielski od Reverso Context: Stąpamy po ostrzu noża, Javier. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Doświadczenie uczy, że gdy sprawę stawia się na ostrzu noża, to czasem poleje się krew ;) Na te i inne okoliczności polecają się nóż monterski i Książka Na ostrzu noża. Ruchomy chaos. Tom 1 autorstwa Ness Patrick, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 31,86 zł. Przeczytaj recenzję Na ostrzu noża. Ruchomy chaos. Tom 1. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze! Tłumaczenia w kontekście hasła "na ostrzu noza" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mówili mi zebym, przestał balansować na ostrzu noza ale chyba nie o to chodziło/ASR: S30 exWf. Adres Moje doświadczenie Cennik Brak informacji o usługach i cenach Ten lekarz nie dodał jeszcze informacji o usługach i cenach. 2 opinie pacjentów Wszystkie opinie się liczą. Specjaliści nie mogą zapłacić za zmianę lub usunięcie opinii. Dowiedz się więcej. M Użytkownik zweryfikowany 17 listopada 2021 Lokalizacja: Centrum PRO-MED • Inny Niestety pani doktor zupełnie nie potrafi słuchać. Dużą część czasu wizyty przedstawiła na opisywanie swoich prywatnych opinii i doświadczeń. Psychoterapeutów nazwała szarlatanami i odmówiła wydania skierowania do psychoterapeuty z tego powodu. Udzielała nieproszonych rad, na przykład aby w sytuacji, gdy jako kobieta chcę ślubu, a partner nie - "postawić sprawę na ostrzu noża" (ponownie bez głębszego zapoznania się z tematem). Podobnie po otrzymaniu informacji, że pacjentka wynajmuje mieszkanie, doradziła wzięcie kredytu, stwierdzając, że "serce ją boli", gdy słyszy o wynajmie. Na informację, że zależy mi na diagnozie, stwierdziła, że to robią psychologowie, i musiałam nalegać na "test osobowości", który w końcu przepisała, stwierdzając jednak, że ona się na sprawach psychologów/psychoterapeutów nie zna. Sama natomiast wpisała diagnozę w odczuciu pacjentki nietrafną, z powodu poświęcenia zbyt małej uwagi temu, co pacjentka mówiła. O tak podstawową rzecz, jak z kim mieszka pacjentka, pytała 3x - po otrzymaniu pierwotnej odpowiedzi, że sama, a następnie informacji, że pacjentka ma dziecko, spytała "z dzieckiem?", a później ta sama sytuacja przy partnerze. Jest to obecnie jedyny psychiatra w Wołominie na NFZ, ale na następną wizytę udam się chyba do innego miasta. Z plusów to przyjęła mnie mimo dużego spóźnienia, jednak jest to na pewno minus dla kolejnych pacjentów, którzy czekali (nie przejęła się specjalnie nimi). Jesteś tym lekarzem? Odpowiedz na tę opinię! Zarejestruj się teraz N NieznanyPacjent Użytkownik zweryfikowany 22 listopada 2018 Lokalizacja: W innym miejscu Rzadko opiniuję pracy lekarzy w internecie, jednak wizyta u Pani Norek mnie do tego zmotywowała. Zmagam się z zaburzeniami od kilku lat toteż mam pewne doświadczenie, jednak pani Irena mnie szczególnie zaskoczyła. W mojej opinii lekarz, a już zwłaszcza zajmujący się zaburzeniami i chorobami psychicznymi, powinien kierować się pewną podstawową etyką, powinien też kierować w odpowiedni sposób wywiadem tak aby pacjent otworzył się. Tego mi zabrakło. Pani Irena nie udzieliła wnikliwego wywiadu, nie dała przestrzeni do takiego wywiadu przez swoje zachowanie i ciągłe mówienie oraz opryskliwość (może dlatego że była to placówka publiczna), bez namysłu wyrażała luźne opinie na mój temat, mówiąc że kieruje się intuicją (usłyszałam, że pani nie chciałaby mieć takiego dziecka, jak ja oraz że zapewne nie przeżyłam Holocaustu i nie jadłam brukwi, stąd moje urojone zaburzenia, itp.). Jednak chyba nie na intuicji opiera się psychiatria. Pomijam już fakt, że wielu lekarzy nie bierze pod uwagę spektrum czynników powodujących czasem poważne zaburzenia uneimożliwiające w miarę normalne funkcjonowanie, przepisując wszystkim automatycznie leki (zazwyczaj są to te same kilka substancji, które machinalnie trafiają na recepty), i tutaj było tak samo. Pomijając czy intuicja Pani Ireny była słuszna czy nie: tak poprowadzony wywiad jest po prostu niedopuszczalny i nieetyczny, niezależnie czy to placówka publiczna czy prywatna, i czy pacjent ma zaawansowaną psychozę czy „tylko” zaburzenia łaknienia. Jesteś tym lekarzem? Odpowiedz na tę opinię! Zarejestruj się teraz Wystąpił błąd, spróbuj jeszcze raz Moje doświadczenie fot. Adobe Stock Tak naprawdę to sama nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Niby dobrze sobie radziłam z samotnością, miałam kilku przyjaciół, wielu znajomych, pracę, którą bardzo lubiłam i sporo zajęć poza nią. Brak drugiej połówki nie wydawał mi się nigdy poważnym problemem. Zdarzały się jednak takie wieczory jak tamten... Wróciłam właśnie w koszmarnym nastroju z prywatki u sąsiadów. Byłam tam jedyną singielką i wyjątkowo boleśnie to odczułam. Wokół mnie same pary. Jasiek i Mirka właśnie spodziewali się dziecka, Radek i Mania niebawem mieli wziąć ślub, a Robert z Kasią planowali kupno domu pod miastem i wokół tego kręciły się wszystkie ich rozmowy. Tylko ja właściwie nie miałam o czym mówić. Niewiele myśląc, nalałam sobie wina i odpaliłam komputer, po czym... po raz pierwszy w życiu założyłam profil na portalu randkowym. "Szczęściu trzeba pomagać" – uznałam, choć z tyłu głowy od razu zaświtała mi myśl, że jednak zachowuję się trochę jak desperatka. Wypełniłam starannie wszystkie pola formularza. Po chwili każdy, kto zajrzał na mój profil, wiedział, jaki jest mój ulubiony kolor, zespół muzyczny i typ faceta. – Oby poskutkowało – powiedziałam do laptopa, poklepałam go po pokrywie i poszłam spać. Rano zwątpiłam, czy to ma sens, bo czekało już na mnie kilka wiadomości, które do niczego się nie nadawały. Sporo mniej lub bardziej subtelnych propozycji erotycznych, parę idiotycznych zaczepek i zaledwie dwa mejle, które wzbudziły moje zainteresowanie. Dwóch miłych panów napisało kilka słów o sobie, więc i ja uczyniłam to samo i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Gdy po południu zajrzałam na mój profil, czekały na mnie kolejne wiadomości. Znów sporo durnych zaczepek i tym razem jeden normalny mejl. Przyznaję, to było nawet intrygujące. Złapałam się na tym, że sprawdzam swój profil nawet kilka razy dziennie. Chyba po trzech dniach od założenia profilu na portalu odezwał się do mnie Mateusz. Niby nie był specjalnie oryginalny, nie silił się na wymyślne komplementy, ale ujął mnie właśnie tą prostotą. Napisał o sobie, że jest samotny i szuka bratniej duszy. Po chwili gawędziliśmy w najlepsze. Okazało się, że mamy mnóstwo wspólnych tematów. Szybko awansował na mojego ulubionego wirtualnego znajomego. Rozmawialiśmy codziennie. Po pewnym czasie z facetami poznanymi w sieci zaczęłam się umawiać na spotkania. Nie byłam zachwycona. Dość powiedzieć, że na pierwszej takiej randce przywitał mnie łysawy pan koło pięćdziesiątki, choć umawiałam się z przystojnym trzydziestopięciolatkiem. Innym razem prawie dostałam zawału, gdy okazało się, że pod nickiem singiel30 kryje się mój kolega z pracy, o którym doskonale wiedziałam, że jest żonaty. Byłam o krok od usunięcia swojego profilu z sieci. Nie zrobiłam tego ze względu na Mateusza. Poza portalem nie miałam z nim kontaktu i tylko to powstrzymywało mnie przed skasowaniem konta. Znałam go nieźle, choć nigdy widziałam go na żywo. Wiedziałam, że rok wcześniej rozstał się z narzeczoną i bardzo to przeżył, lubi dojeżdżać do pracy na rowerze, słuchać Pearl Jam i majsterkować. Ze zdjęcia patrzył na mnie przystojny brunet z zarostem i nieprzyzwoicie zielonymi oczami. Nasze wiadomości stawały się coraz bardziej intymne – Czyli zakochujesz się w wirtualnym facecie? – upewniła się Marta, moja przyjaciółka, gdy zwierzyłam jej się z korespondencji z Mateuszem. – Nie jest wirtualny – oburzyłam się. – Mieszka w naszym mieście, nawet niedaleko. Pracuje jako facetem z krwi i kości! – To czemu się nie spotkacie? – spytała, nie owijając w bawełnę. – Bo chyba nie jesteśmy gotowi. Na razie dobrze jest, jak jest – odparłam i dla kurażu wypiłam łyk wina, bo tak naprawdę myślałam inaczej. Może to głupie, ale nic nie potrafiłam poradzić na to, że angażowałam się coraz bardziej. Czekałam na wieczornego esemesa: "Dobranoc" i porannego: "Dzień Dobry". Zwierzałam się Mateuszowi z problemów w pracy i konsultowałam z nim wybór koloru sukienki. Ani się obejrzałam, a stał mi się bardzo bliski. Rumieniłam się jak pensjonarka, gdy pisał: "Weź niebieską, lubię cię w niebieskim". Wiedział to, bo wymieniliśmy się chyba milionem zdjęć. Potrafiliśmy wysłać sobie zdjęcia tego, co akurat kupujemy, co jemy, jak spędzamy czas, no i oczywiście te z nami w roli głównej. Z czasem nasze rozmowy stawały się coraz bardziej intymne... "Chciałbym teraz być obok i gładzić twoje włosy" – odpowiedział mi, gdy napisałam, że lezę już w łóżku. "Marzę, by w taki poranek parzyć ci kawę" – wysyłałam do niego wiadomość przed pójściem do pracy. Miałam wrażenie, że znam go dobrze, chociaż nigdy się nie spotkaliśmy. Ale przecież pisaliśmy do siebie codziennie! Nie mogłam jednak doczekać się zaproszenia na spotkanie. I przyznam szczerze, że zaczynałam się już poważnie niecierpliwić. Rzucałam aluzjami, ale Mateusz nie reagował. Próbowałam subtelnie, na przykład pisząc, że popsuł mi się kran i muszę wezwać fachowca. On lubi majsterkować, więc liczyłam na to, że uratuje mnie i mój kran niczym rycerz na białym koniu. Nic z tego. Pisałam też bardziej wprost: "Taka piękna sobota! Szkoda, że spędzam ją sama...", ale odpisywał jedynie: "Ja także żałuję. Gdybym tylko nie miał tyle pracy, może mogłoby być inaczej". I tak przerzucaliśmy się aluzjami i niedopowiedzeniami. Koszmar. – Jolka, mówię ci, on jest pewnie żonaty, siedzi w więzieniu albo ma 75 lat i co najmniej pięcioro uroczych wnucząt – powiedziała mi w końcu Marta, słuchając moich rozterek. – Przestań, po prostu znajomość rozwija się swoim tempem... – Proszę cię! – przewróciła oczami. – Zachowujesz się, jakby ten człowiek był ci szczególnie bliski, a przecież nigdy go nawet nie widziałaś. Kobieto! Ty myślisz o nim jak o swoim facecie, zwierzasz mu się ze wszystkiego, piszesz dwuznaczne esemesy, a jak cię chciałam umówić ze swoim kuzynem, to mi powiedziałaś: "Nie wiem, co by na to MÓJ Mateusz powiedział". Jolka, to nie jest normalne! Przenieś tę znajomość do realu albo daj sobie spokój – zakończyła. Miała rację. Musiałam coś z tym zrobić. Nie można trwać w nieskończoność w zawieszeniu. Po kilku sekundach wystukałam esemesa: "Chcę się spotkać" i pokazałam go Marcie. – Bardzo dobrze – stwierdziła łaskawie, a ja w tym czasie dostałam odpowiedź. "Ja też, bardzo, jak tylko skończy mi się ten młyn w pracy" – Widzisz? – powiedziałam. – Owszem, widzę, że się miga od spotkania, i to po pół roku wirtualnej znajomości! – prychnęła. Musiałam postawić sprawę na ostrzu noża Znów wymieniałam z nim mejle i czekałam na spotkanie, ale choć nasza wirtualna zażyłość była coraz większa, jakoś nie przenosiliśmy jej do świata realnego. Coraz bardziej mnie to uwierało, zwłaszcza że naprawdę się zaangażowałam. Długo się wahałam, jednak w końcu postanowiłam postawić sprawę na ostrzu noża. Serce waliło mi jak szalone, gdy wysyłałam wiadomość: "Mateusz, ja nie mogę dłużej tego ciągnąć wirtualnie. Albo się spotykamy, albo kończymy korespondencję". Przed wciśnięciem "wyślij" cofałam się trzy razy, ale w końcu się odważyłam. Czekałam kilka minut, godzinę, dwie, trzy... Miotałam się po mieszkaniu jak dzikie zwierzę w klatce, bo zwykle odpisywał od razu. W końcu wieczorem przyszła wiadomość: Przepraszam, nie mogę. Chciałem zbudować coś nowego, iść naprzód, ale ja ciągle tęsknię za Jagodą, nie jestem gotowy na nowy związek. Czytałam to, a łzy płynęły mi po twarzy. Jak on mógł?! To ja już byłam niemalże zakochana, a on testował, czy da radę zapomnieć o byłej? Nie mogłam w to uwierzyć. Podobnie jak w to, jak bardzo zabolało mnie jego odrzucenie. Bo o ile znajomość była internetowa, o tyle ból i poczucie straty już całkiem realne... Czułam się jak ostatnia naiwniaczka. Myślałam przecież, że budujemy prawdziwą relację, a okazało się, że to złudzenie. Na szczęście Marta przyjęła mnie z otwartymi ramionami, gdy zapłakana stanęłam w jej drzwiach. Tym razem zgodzę się bez marudzenia, gdy będzie chciała umówić mnie ze swoim kuzynem. Więcej prawdziwych historii:„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”„Przez pomyłkę lekarzy myślałam, że umieram. To były najgorsze dni mojego życia, za które nikt nie odpowiedział”„Zięć wysyłał moją córkę na wojnę, bo zarabiała tam najlepiej. Ja bałam się o jej życie, a on balował za jej pieniądze”„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Obie zaplanowały ten test, którego nie zdałem” stawiać sprawę na ostrzu noża Definicja w słowniku polski Definicje żądać kategorycznie Po kolejnym liście od tej kobiety jego żona, stawiając sprawę na ostrzu noża, zażądała zerwania tej znajomości. Przykłady Ed Brenner był facetem opanowanym i otwartym, rzadko stawiał sprawy na ostrzu noża, jak tym razem. Nie stawiaj sprawy na ostrzu noża. Stawiasz sprawę... na ostrzu noża opensubtitles2 - Uspokójcie się, Burt, i nie stawiajcie sprawy na ostrzu noża! Literature Tylko o ten bezczelny sposób mówienia o pieniądzach i stawiania sprawy na ostrzu noża. Literature Nie stawiajmy sprawy na ostrzu noża: zgódźmy się na zwłokę, kto zwleka, nie zrywa ani nie zaciąga zobowiązań. Literature JA: Proszę mi wierzyć, doskonale rozumiem pani niechęć do stawiania spraw na ostrzu noża. Literature Nie oznacza to, że musisz stawiać sprawę na ostrzu noża. jw2019 Prezydent Kennedy podjął kolejną decyzję, która stawiała sprawę na ostrzu noża. Literature Dostępne tłumaczenia Autorzy stawiać sprawę na ostrzu noża Definition in the dictionary Polish Definitions żądać kategorycznie Po kolejnym liście od tej kobiety jego żona, stawiając sprawę na ostrzu noża, zażądała zerwania tej znajomości. Examples Ed Brenner był facetem opanowanym i otwartym, rzadko stawiał sprawy na ostrzu noża, jak tym razem. Nie stawiaj sprawy na ostrzu noża. Stawiasz sprawę... na ostrzu noża opensubtitles2 - Uspokójcie się, Burt, i nie stawiajcie sprawy na ostrzu noża! Literature Tylko o ten bezczelny sposób mówienia o pieniądzach i stawiania sprawy na ostrzu noża. Literature Nie stawiajmy sprawy na ostrzu noża: zgódźmy się na zwłokę, kto zwleka, nie zrywa ani nie zaciąga zobowiązań. Literature JA: Proszę mi wierzyć, doskonale rozumiem pani niechęć do stawiania spraw na ostrzu noża. Literature Nie oznacza to, że musisz stawiać sprawę na ostrzu noża. jw2019 Prezydent Kennedy podjął kolejną decyzję, która stawiała sprawę na ostrzu noża. Literature Available translations Authors Chociaż Michał Kurtyka zaprzeczał tak długo jak tylko mógł, że jesienna rekonstrukcja rządu tym razem i jego nie oszczędzi, to w końcu i tak doszło do zmiany warty w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Stery w resorcie przejęła Anna Moskwa, pierwsza kobieta w polskim rządzie na tym stanowisku. 42-latka z Zamościa ma już pewne rządowe doświadczenie. W latach 2017-2020 zasiadała w randze wiceministra w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Potem to ministerstwo zlikwidowano i Moskwa zaczepiła się w spółce Baltic Power, która chce budować farmy wiatrowe na Bałtyku. Można więc przypuszczać, że nowa mister klimatu i środowiska ma jakieś rozeznanie i co do pracy w rządzie i co do klimatycznych tudzież środowiskowych uwarunkowań. Ale i tak stawiam orzechy przeciwko dolarom, że Anna Moskwa za bardzo nie wie, w co włożyć ręce. Tyle resort, któremu od teraz kieruje, ma na głowie. Spieszę więc z pomocą i podpowiadam pani minister najpilniejszy temat. Dzień dobry! Dziś mój pierwszy dzień pracy jako ministra klimatu i środowiska. Dziś też zaczynam swoją aktywność na Twitterze, gdzie będę informować o działaniach i inicjatywach na rzecz klimatu i środowiska. #pierwszytweet Anna Moskwa (@moskwa_anna) October 27, 2021 Bitwa o ekogroszek, front już otwarty Nie będzie zbyt wiele przesady w stwierdzeniu, że w Ministerstwie Klimatu i Środowiska w dobie transformacji energetycznej, Zielonego Ładu i unijnej neutralności klimatycznej, nikt na nudę się nie skarży. Warto jednak zrobić listę priorytetów. Inaczej Anna Moskwa swojej początkowej kariery w tym resorcie raczej nie będzie wspominać dobrze. poleca Żeby mogła dzielić i rządzić klimatem i środowiskiem, radzimy zająć się czym prędzej sprawą ekogroszku. Z inicjatywy Ministerstwa Klimatu i Środowiska ma dojść do zmiany w normach jakości paliw. Ekogroszek stanie się „groszkiem III”, już bez „eko”. W stanie roboczym nie będzie mógł mieć wyższej wilgotności niż 11 proc. Zawartość popiołu będzie musiała zmieścić się w przedziale od 2 do 7 proc., a wartość opałowa (w stanie suchym) ma być powyżej poziomu 28 MJ/kg. Z kolei poziom siarki w ekogroszku ma spaść z 1,7 do 1,2 proc. Wszystko po to, żeby nieco zmniejszyć emisję i też nie wprowadzać przedrostkami „eko-” w błąd samych klientów. Resort tych danych nie wyssał z palca. Przypomnijmy, że na początku roku Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi zamówiła u naukowców Politechniki Warszawskiej analizę pyłów powstałych przy spalaniu dostępnego na rynku ekogroszku, korzystając z pieca 5. generacji, posiadającego rekomendację UOKiK-u. Wyniki nie pozostawiają złudzeń. Wszystkie serie pomiarowe zrealizowane przez naukowców wykazały przekroczenia stężeń pyłu całkowitego w spalinach, a emisje szkodliwych dla zdrowia pyłów przekroczone były nawet czterdziestokrotnie. Z jednej strony Moskwa, z drugiej górnicza złość Na tych planach suchej nikt nie zostawiają górnicy. Dla nich też ekologia jest ważna, ale wcześniej wolą dobrze policzyć pieniądze. Szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek przypomina o nakładach inwestycyjnych związanych z produkcją ekogroszku w PGG wartych ok. 150 mln zł. Zwraca też uwagę, że w ramach uruchomionego już w 2018 r. rządowego programu Czyste Powietrze do tej pory wymieniano kotły na piece najczęściej przystosowane do ekogroszku. Czym będą w nich palić po tych proponowanych zmianach? – zastanawia się Hutek. Dodaje, że spalanie ekogroszku w gospodarstwach domowych zawarto także w umowie społecznej z górnikami, która jest obecnie oceniana przez Komisję Europejską. Z kolei szef Solidarności w Tauron Serwis Bogdan Tkocz stawia sprawę jeszcze ostrzej. Nie potrafi zrozumieć, jak rząd może decydować się na zmiany norm jakościowych paliw stałych tuż przed rozpoczęciem kolejnego okresu grzewczego i w trakcie trwającego kryzysu energetycznego. To pokazuje, jak bardzo rząd premiera Mateusza Morawieckiego jest nieodpowiedzialny – wskazuje. Nach einer Umbildung hat #Polen|s Regierung die Anzahl von Frauen an der Spitze von Ministerien verdoppelt – von eins auf zwei. Die neue Klimaministerin heißt Anna Moskwa. Bislang ist das Ressort wenig beachtet. Das dürfte sich in den nächsten Jahren jedoch ändern. Philipp Fritz (@phil_ipp_fritz) October 27, 2021 W rządzie też nie ma zgody? Górnicy dodają, że w resorcie klimatu i środowiska nowe propozycje rozwiązań legislacyjnych, jeżeli chodzi o normy paliw stałych musiał ktoś pisać na kolanie. Bo jeżeli chodzi o kaloryczność ekogroszku, to są to kryteria praktycznie nie do spełnienia. Bogusław Hutek utrzymuje, że ekogroszek o wartości opałowej powyżej poziomu 28 MJ/kg – jak proponuje to resort – może być produkowany w Polsce tylko przez jedną kopalnie. Co ciekawe: propozycje resortu klimatu i środowiska nie są też na rękę należącej do Skarbu Państwa Polskiej Grupie Górniczej, która przynajmniej na ekogroszku stara się zarabiać. To nie jest dla nas dobre rozwiązanie – twierdzi Tomasz Głogowski, rzecznik PGG. Zresztą zdania na temat nowych norm jakości dla paliw stałych są chyba też w rządzie podzielone. Z nieoficjalnych informacji, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że najwięcej uwag ma Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Resort zwraca uwagę, że brakuje oceny skutków kosztowych dla podmiotów branżowych, które z uwagi na zaostrzenie norm wymagać będą kolejnych inwestycji w ramach zakładów wydobywczych i przetwarzających sortymenty węglowe. Są też obawy, że nowe parametry, szczególnie dotyczące zawartości siarki, spowodują wykluczenie części grubych sortymentów, adekwatnych do sprzedaży na rynku detalicznym i przeniosą je do sprzedaży hurtowej do energetyki. To zaś nie byłoby dobre rozwiązanie ani dla spółek węglowych, ani dla dystrybutorów węgla. Po ekogroszku jest Turów i system kaucyjny Pewne jest jedno: Anna Moskwa na nowym stanowisku nie będzie się nudzić. Dobre rozegranie sprawy ekogroszku może okazać się kluczowe. Od tego będzie zależeć, jak nową minister klimatu i środowiska będą postrzegać górnicy, którzy na razie dają jej czystą kartę, ale obiecują przypatrywać się każdym działaniom. Bo Kurtyki, jak słyszę, mają po dziurki w nosie i nie chcą powtórki. Upieranie się na siłę przy swoim i zmaganie się z bardzo możliwymi wtedy manifestacjami związkowców w Warszawie z pewnością wymarzonym startem nie jest. A przecież to tylko jedna, ale nie jedyna dziura na tej wyjątkowo krętej drodze nowej pani minister. Prędzej czy później albo będzie trzeba odpowiedzieć na apel czeskich samorządowców, którzy wzywają do podjęcia jeszcze raz rozmów na tematy przyszłości kopalni Turów, albo trzeba będzie w tej sprawie negocjować z nowym rządem Czech. Stworzy go najpewniej partia ODS – partnerzy PiS w Parlamencie Europejskim. W kolejce stoi też system kaucyjny i rozszerzona odpowiedzialność producenta. Oba mechanizmy mają zacząć działać w przyszłym roku. To tylko przykłady niektórych wyzwań, które czekają na Annę Moskwę. Nie ma wątpliwości, że pani minister od początku będzie miała ręce pełne roboty. No chyba, że tak jak mówią złośliwcy i ta rekonstrukcja rządu, która wyniosła Annę Moskwę w ministry, ma niewiele wspólnego z poprawą prac poszczególnych resortów, a chodzi o poukładanie politycznych klocków, tak żeby wszyscy tworzący sejmową większość byli zadowoleni.

postawić sprawę na ostrzu noża